wtorek, 20 października 2015

Łotr w kurniku ........

Już chyba troszkę ochłonęłam. Niezły mi prezent imieninowy podarował mój własny pies. Chyba jeszcze długo będę tę historię wspominała ze łzami w oczach. Na naszym podwórzu jest ostatnio duży ruch, ponieważ (wreszcie) robimy drogę dojazdową, są brukarze i pan z koparką no i my sami. I to przez ten niecodzienny stan, funkcjonujemy trochę na opak. Ktoś otworzył kurnik i zapomniał go zamknąć, ktoś inny nie sprawdził, kiedy wypuścił psa z kojca. Pies nie zastanawiał się długo, wydusił kaczki, kury i kurczęta. W sytuacji zorientowaliśmy się, kiedy dobiegły do nas piski kurcząt. Wtedy jeszcze myślałam, że to lis, czy kuna, ale kiedy dotarliśmy na miejsce okazało się, że to jednak nasz pies. Wiecie jakie to straszne doświadczenie, kiedy idziesz dróżką do kurnika, a ona pokryta jest nieżywymi kurczakami? Okropne.
Gdybyśmy nie uchylili okna i nie usłyszelibyśmy kurzego wołania o pomoc, z pewnością  rano kurnik byłby pusty. 
Przykre doświadczenie, ale tak to już w życiu bywa:(.
Ale dość o smutkach. 
Są też w życiu miłe chwile. Od kilku już lat dostaję trochę owoców pigwowca od znajomej. Wprawdzie posadziłam sobie krzewy, ale moje pigwowce jeszcze nie owocują, więc wdzięczna jestem za okazaną pamięć i szczodrość. Klasycznie z owoców tych przygotowuję nalewkę i sok do herbaty. Naleweczkę robię wg przepisu mojej bratowej Zuzanny:*. W długie zimowe wieczory, czy też po mroźnym spacerze ten trunek jest niezastąpiony.

Nalewka z owoców pigwowca

1 kg owoców pigwowca,
1 kg cukru,
1 litr spirytusu

Owoce pigwowca myjemy, przecinamy na cztery części, oczyszczamy z gniazd nasiennych, przekładamy do słoja przesypując cukrem. Odstawiamy na 2 dni, aż owoce puszczą sok, wówczas dodajemy spirytus i odstawiamy na 6 tygodni. Po upływie wskazanego czasu nalewkę filtrujemy i przelewamy do butelek.
Rozgrzewamy się w miłym towarzystwie:)









Owoce podczas obróbki upojnie pachną, są jednak twarde. Ja niestety nie byłam tak mądra jak Andzia:) i nie znalazłam sprawnego sposobu na krojenie ich bez efektów ubocznych, w związku z czym ja mam odciski, a Andzia uśmiech na twarzy:*.

Miłych i ciepłych chwil. Do następnego spotkania:)





3 komentarze:

  1. Najbardziej szkoda Jaśminy ;c najkochańszego kogucika ;ccc

    OdpowiedzUsuń
  2. Najbardziej szkoda Jaśminy ;c najkochańszego kogucika ;ccc

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten smutek udzielił się nam wszystkim.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz:)