Z bólem głowy, zasmarkana i zapewne rozsiewająca zarazki przy każdym kichnięciu, zamiast leżeć w łóżku i odstraszać domowników czosnkowym oddechem, udałam się na Hubertusa. Hubertus to święto nie tylko myśliwych, ale i jeźdźców, w przypadku tych drugich organizowane jest na zakończenie sezonu. Tak po prawdzie byłam tylko podczas popisów zawodników, bo jak można się domyśleć brała w nich udział moja córcia. Prawdziwa z niej amazonka:) pięknie prezentowała się w siodle, skakała bezbłędnie, a kiedy na nią patrzyłyśmy, duma nas rozpierała. Iga występowała w kategorii Mini LL.
Pierwsze Flo:)
Pogoda była piękna, chorych niestety przechodziły dreszcze:)
Po dekoracji uczestników zostawiłyśmy Igę oddającą się dalszej zabawie i udałyśmy się do domu. Oldzia występuje niestety w tej samej kategorii co ja:) też jest zasmarkana i kaszląca, a dodatkowo po powrocie do domu przypałętała się do niej gorączka. Jest jednak bardzo ambitna i chętna do pomocy, jak tylko gorączka spadła własnoręcznie (z maminą pomocą) ukręciła Brownie. Prawdziwa z niej twardzielka:). Spisała się na medal, wyszło bowiem idealne ciasto na każdą okazję i bez okazji także:). To prezent dla siostry (dla osłody i z miłości).
Miłej niedzieli, bez kichania:)
Brawo Iga!
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń