sobota, 26 grudnia 2015

Chwila zadumy...

Tegoroczny czas Świąt Bożego Narodzenia jest dla nas, nie tylko czasem radości z narodzin dzieciny, ale i czasem zadumy nad przemijaniem. Przemijaniem, gaśnięciem, odejściem. Najtrudniej mówić o tym z najmłodszymi.......

Wszystkim tym, którzy są mi szczególnie bliscy, tym których znam i nie znam, tym którzy tu zaglądają, a także tym, którzy może kiedyś tu zagoszczą,  życzę spokoju, miłości i pomyślności. Niech marzenia się spełniają:) 



Tegoroczne ozdoby choinkowe zostały wykonane w 100% przez nas:). Choinka jest raczej skromna, bez przepychu, ale stanowi powód do dumy:)



Mistrzynią w wykonaniu ozdób z "oregano" (jak mówił Osioł w Shreku) jest Iga, mnie w początkowej fazie produkcji gwiazdek, raczej nie szło. Za to było zabawnie:)




Pozdrawiam cieplutko:) Wszystkiego najlepszego:*


niedziela, 20 grudnia 2015

Urodziny czas zacząć:)

Jutro nasz Malutek skończy 5 lat. Jak ten czas upłynął....
Bardzo egoistycznie w tym roku podeszłam do kwestii uroczystości urodzinowych Oldzi, zdecydowaliśmy bowiem zorganizować je, na jednym z placów zabaw........i wiecie, wcale nie żałuję:). Teraz doskonale rozumiem rodziców, którzy taką formę urodzin preferują.
Jedna z moich koleżanek "wybiła" mi poczucie winy z tego powodu. Takowe bowiem miałam, a to dlatego, że to nie ja sama w naszym domku organizuję tą uroczystość. Najważniejsze jest to, że Olga i jej goście bawili się bardzo, bardzo dobrze:)
Było coś słodkiego, tańce, zabawy i przepiękne malowanie buziek:) Jedną z nich zobaczyć można poniżej:) 






Pora na tort urodzinowy będzie dopiero jutro, a ten zrobię własnoręcznie:)

Do miłego:):)

sobota, 19 grudnia 2015

Trzy kumoszki i pierożki.......

Wieczór w "domowej pierogarni"  zaliczam do wyjątkowo udanych:) Udany oczywiście za sprawą moich pierogowych towarzyszek. Ciepły grzaniec i dużo śmiechów sprawiły, że nawet mój mąż oderwał się od swoich przyjemności i dołączył do nas, pierogów jednak  nie lepił (może to i lepiej:)).
Mała manufaktura - zrobiłyśmy 180 sztuk, ale po odliczeniu 3 poddanych konsumpcji (na próbę) i jednego- niewypału (hahaha) osiągnęłyśmy wynik 176 sztuk.

Farsz do pierogów robię zawsze tak, jak robi go moja mama. 

kiszona kapusta,
suszone grzyby,
cebulka,
oliwa,
sól, pieprz

Grzyby suszone myję, moczę przez kilka godzin, a następnie gotuję. Wywaru nie wylewam. Na rozgrzanej patelni należy zeszklić cebulę. Kapustę płuczę, szatkuję i duszę na patelni podlewając ją grzybowym wywarem do momentu, aż będzie miękka. Doprawiam solą i pieprzem. Moja mama nigdy nie mieliła kapusty, ja to w tym roku uczyniłam, tylko po to, żeby łatwiej się ją nam nakładało na krążki ciasta.
Robiąc farsz nie pomyślałam o gustach innych i  był on  jak zwykle dość ostry (taki bowiem lubimy), na szczęście Eweliny był łagodniejszy, po połączeniu obu efekt był zadowalający.

Ciasto robię klasycznie:

1 kg mąki
o,5 l ciepłej wody
1 łyżeczka soli
zagniatam, wałkuję, wycinam krążki

Oczywiście byłyśmy tak zapracowane, że nie powstało żadne zdjęcie uwieczniające, te nasze misterne wysiłki:). Poza jednym małym zapowiadającym ujęciem z króliczkiem w roli głównej:)









Dzięki dziewczyny za przemiłe pierogowanie, śmianie, paplanie. Tego było mi trzeba:*

piątek, 18 grudnia 2015

W biegu:)

Już niedługo Święta, próbuję złapać czas, żeby poczuć ten niezwykły klimat. Jeszcze tylko kilka dni. Miałam wielkie plany, takie spisane na liście, dzień po dniu. Niestety były to tylko plany..... Znowu działam raczej chaotycznie, robię to, na co akurat pozwala mi czas, ale nadal gorąco wierzę w to, że dam radę:). W zasadzie to stawiam, nie na mega czysty dom, ale na, to aby być razem, na miłość, spokój ducha, życzliwość, na chwilę zadumy. I to właśnie chciałabym osiągnąć podczas "przygotowań".


Rozświetlamy:)






Niedzielny wieczór spędziłam na przygotowaniu kostiumu dla mojego aniołka:), wczoraj mogłam się wzruszać oglądając ją podczas Jasełek. 




Można było pozajadać:)


A i Mikołaj zaszedł na chwilę:)


Z listy:) Jednym z moich ostatnich żmudnych zadań było odświeżenie sosnowej komody, która przypadkiem trafiła pod nasz dach. Taki mały  (przed) urodzinowy prezent dla Olgi:)



Tuż przed spotkaniem z pędzlem:)
 A tu, efekt końcowy:)





Dziś rusza produkcja pierogów, farsz przygotowany, koleżanki umówione, będzie wesoło:)
Miłego, ciepłego dnia :* 

    

niedziela, 6 grudnia 2015

Cukierkowa choinka..........

Życie wciąż zmusza mnie do podnoszenia swoich kwalifikacji. Momentami mam już dość! Zwłaszcza wtedy, kiedy niewyspana padam na "pysk". Dziś właśnie jest taki dzień- jestem zwyczajnie zmęczona podróżą, przesiadkami, brakiem snu itd. Znalazłam tylko małą chwilkę na spacer tuż po egzaminach. Przeszłam się uliczkami Lublina, trafiając do bardzo sympatycznej kawiarni. A tam, oczu nie mogłam oderwać od..... choinki. Udekorowana w kolorowe pianki, pierniczki, lizaki........boska, cukierkowa, jak z bajki:)



I pyszny sernik chałwowy...... dla poprawy nastroju:)



Miłego dnia:)

środa, 2 grudnia 2015

Adwentowe co nieco .........

Dziś króciutko:)
Adwentowy kalendarz- wykorzystuję go już trzeci rok. Uszyłam kiedyś lniane torebeczki różnej wielkości, w których czasem znajduje się dobre słowo, zadanie do wykonania, pomysł na wspólne chwile, a czasem coś słodkiego. Taki kalendarz stawia wyzwanie całej rodzinie, ktoś przecież wymyśla łamigłówki, rymowanki, rysuje mapy prowadzące wprost do skarbów:).  Dziewczyny bardzo lubią wspólne kucharzenie, dlatego zadań z tym związanych nie będzie brakowało i w tym roku. 
Kalendarz zajmuje miejsce na balustradzie schodów, czyniąc tym samym ładną świąteczną ozdobę.
  



Olga oblizuje się na samą myśl o tym,  co też mogą kryć torebeczki:)


W naszym domu nie może zabraknąć też świecznika adwentowego. Lubię bardzo proste i naturalne ozdoby. Tradycyjnie, od kilku już lat do wykonania świecznika wykorzystuję jako bazę białe świece i orzechy, zmieniam tylko lekko koncepcję i drobne dodatki.






I tak oto klimat Świąt Bożego Narodzenia rozpoczął się i w naszym domu....
Miłego wieczoru:)


niedziela, 22 listopada 2015

Pierwszy śnieg Przedszkodamisa.....

Cudny, a właściwie przecudny poranek. Spadł pierwszy śnieg, Olga leniwie przeciągała się na kanapie, a my popijaliśmy aromatyczną poranną kawkę, kiedy pierwsze płatki śniegu, zaczęły padać z nieba, stopniowo coraz większe i większe. Malutek nie wytrzymał, poinformowała  o cudownym zjawisku starszą siostrę, która odsypiała po piątkowym filmowym maratonie Igrzysk śmierci, po czym wybrała się szybko na.......  łapanie językiem spadających płatków śniegu:)
Przedszkodamis owym zjawiskiem wydawał się być przestraszony, chowając się pod krzakami, w kurniku i innych śmiesznych miejscach.
Zmarznięte nosy, mokre kurtki, czerwone od przemoczonych rękawic dłonie ogrzewaliśmy popijając ciepłą herbatkę i zajadając cieplutkie pancakes z miodem z naszej pasieki i domowym mrożonym musem poziomkowym........ Cudnie, błogo, energetyzująco! Uwielbiam życie, między innymi za takie właśnie chwile. Chwile pełne miłości do wszystkiego wokół:)







Uniczek śnieg zna i docenia wspólne na nim zabawy. Przedszkodamis ze zdziwieniem obserwował co się dzieje.....

Wystawiony na śnieg czym prędzej wziął nogi za pas......



Znalazł bezpieczną kryjówkę i obserwował....



I coś pysznego na śniadanie:) Pancakes  z poziomkami........


Samych pozytywnych chwil Wam życzę:)