Czy wierzymy w przesądy? No, kto z nas nie trzyma kciuków na szczęście? Kto się obawia 13, zwłaszcza w piątek? Ile to lat nieszczęścia przypada za stłuczone lustro? A kto chwyta guzik kiedy spotka kominiarza?
Kochani wg badań CBOS przesądnych jest 54% badanych Polaków, co oznacza że pomimo życia w zracjonalizowanym świecie poddajemy się wierze w zjawiska nieracjonalne.
O tym, kto według badań częściej wierzy w zabobony można przeczytać w raporcie CBOS Tutaj.
Mnie w domu zakorzeniono, że buty na stole i rozsypana sól wróżą rychłą awanturę i choć w to nie wierzę, to jednak siłą woli staram się nie doprowadzić do tak fatalnych w skutkach zdarzeń. Mój racjonalny znajomy wbił mnie w osłupienie, kiedy opowiadał mi jakie przyjmuje środki ostrożności kiedy przez drogę przebiegnie mu czarny kot. A co robi? Gasi silnik samochodu i czeka tak długo, aż ktoś inny przejedzie pierwszy, albo zmienia trasę:)
No, ale z łóżka to ja zazwyczaj wstaję lewą nogą, a to dlatego że śpię po lewej i jakoś nie zawsze mam zły humor.
Czy wierzymy, czy tylko dostosowujemy wiarę do zaistniałej sytuacji ? Generalnie ludziom łatwiej jest przerzucić odpowiedzialność na przysłowiowego pecha niż przyznać się, że coś nie powiodło się z naszej winy. To logiczne, kto lubi obarczać się winą?
Półtora roku temu, dostałam od męża w prezencie starą szafę. Kocham stare przedmioty, nie mam ich w nadmiarze i mój dom absolutnie nie przypomina muzeum, ale w każdym z pomieszczeń jest coś z duszą:). No, ale do szafy wracając, stoi sobie ona w naszym salonie i jest jego ozdobą. Podczas tegorocznej kolędy nasz nowy ksiądz wyraził dla niej zachwyt i zażartował, że da nam cztery nowe szafy za tą jedną starą. Przy okazji okazało się, że i on uwielbia stare meble. I teraz uwaga po około tygodniu od tejże wizyty mój mąż usłyszał charakterystyczne dźwięki dobiegające z zza szafy. Po dokładnych oględzinach okazało się, że szafa ma lokatora, albo nawet kilku. Deski od tyłu są poznaczone małymi dziurkami, a chroboczący w niej pan Kornik:( poczynał szkody.
Mariusz z niezwykłą precyzją w każdą dziurkę wstrzykiwał specjalny preparat likwidujący korniki, jednak po paru dniach kornik odżył... Nie pomogło, więc szafę trzeba było wysmarować kornikowym środkiem od stóp do głów. O tym, że podczas przenoszenia szafa straciła nogę, już nawet nie wspomnę:)
I teraz pytanie, kto ożywił kornika? Czy to możliwe, żeby przespał sobie w mojej szafie półtora roku nie dając oznak życia, czy też byliśmy głusi na jego zaczepki?
Nie, no nie jestem przesądna:):):):):)
Ciekawe jak to jest u was z tymi zabobonami???
Reasumując, chociaż nie jestem zabobonna, to jednak kciuki na szczęście trzymam za Was i za siebie:).
Miłego dnia:)