Wieczór w "domowej pierogarni" zaliczam do wyjątkowo udanych:) Udany oczywiście za sprawą moich pierogowych towarzyszek. Ciepły grzaniec i dużo śmiechów sprawiły, że nawet mój mąż oderwał się od swoich przyjemności i dołączył do nas, pierogów jednak nie lepił (może to i lepiej:)).
Mała manufaktura - zrobiłyśmy 180 sztuk, ale po odliczeniu 3 poddanych konsumpcji (na próbę) i jednego- niewypału (hahaha) osiągnęłyśmy wynik 176 sztuk.
Farsz do pierogów robię zawsze tak, jak robi go moja mama.
kiszona kapusta,
suszone grzyby,
cebulka,
oliwa,
sól, pieprz
Grzyby suszone myję, moczę przez kilka godzin, a następnie gotuję. Wywaru nie wylewam. Na rozgrzanej patelni należy zeszklić cebulę. Kapustę płuczę, szatkuję i duszę na patelni podlewając ją grzybowym wywarem do momentu, aż będzie miękka. Doprawiam solą i pieprzem. Moja mama nigdy nie mieliła kapusty, ja to w tym roku uczyniłam, tylko po to, żeby łatwiej się ją nam nakładało na krążki ciasta.
Robiąc farsz nie pomyślałam o gustach innych i był on jak zwykle dość ostry (taki bowiem lubimy), na szczęście Eweliny był łagodniejszy, po połączeniu obu efekt był zadowalający.
Ciasto robię klasycznie:
1 kg mąki
o,5 l ciepłej wody
1 łyżeczka soli
zagniatam, wałkuję, wycinam krążki
Oczywiście byłyśmy tak zapracowane, że nie powstało żadne zdjęcie uwieczniające, te nasze misterne wysiłki:). Poza jednym małym zapowiadającym ujęciem z króliczkiem w roli głównej:)
KC :) Ew.
OdpowiedzUsuń:) i ja Ciebie:)
OdpowiedzUsuń