Cudny, a właściwie przecudny poranek. Spadł pierwszy śnieg, Olga leniwie przeciągała się na kanapie, a my popijaliśmy aromatyczną poranną kawkę, kiedy pierwsze płatki śniegu, zaczęły padać z nieba, stopniowo coraz większe i większe. Malutek nie wytrzymał, poinformowała o cudownym zjawisku starszą siostrę, która odsypiała po piątkowym filmowym maratonie Igrzysk śmierci, po czym wybrała się szybko na....... łapanie językiem spadających płatków śniegu:)
Przedszkodamis owym zjawiskiem wydawał się być przestraszony, chowając się pod krzakami, w kurniku i innych śmiesznych miejscach.
Zmarznięte nosy, mokre kurtki, czerwone od przemoczonych rękawic dłonie ogrzewaliśmy popijając ciepłą herbatkę i zajadając cieplutkie pancakes z miodem z naszej pasieki i domowym mrożonym musem poziomkowym........ Cudnie, błogo, energetyzująco! Uwielbiam życie, między innymi za takie właśnie chwile. Chwile pełne miłości do wszystkiego wokół:)