Nie mogłam oprzeć się pokusie i mimo późnej pory pałaszowałam przepyszne opieńki przyrządzone przez mojego męża. Niemal każdego popołudnia przemierza on, coraz to nowe szlaki w poszukiwaniu grzybów. Przynosi głownie prawdziwki, ale dziś przyniósł w koszyku także opieńki. (to już jesień......) Od lat wykorzystujemy je do szybkiej konsumpcji:) i przyrządzamy tak jak kanie, są rewelacyjne....
Panierowane opieńki
Kapelusze opieniek,
jajka,
bułka tarta,
olej,
sól
Panierowane kapelusze smażymy z obu stron na rozgrzanym oleju, solimy i z apetytem zjadamy :)
Nasze zniknęły z talerza zanim zdążyłam wziąć do ręki aparat:)
Opieńki
i jajka z własnego kurnika............
No najadłam się pokusy i na nic się zdało moje wczorajsze bieganie! A biegać uwielbiam i choć jestem zwierzęciem stadnym i na dłuższą metę bez towarzystwa ludzi usycham, to biegać lubię sama. Mam wtedy te kilka chwil, kiedy bezkarnie myślę o wszystkim i o niczym. Czasami dokonuję w myślach przemeblowania ( i tak dziś w sypialni przestawiłam łóżko, muszę tylko poinformować o tym fakcie męża:)). Innym razem planuję np. co ugotuję, jak się ubiorę następnego dnia do pracy.... Wczoraj jednak analizowałam czym tak naprawdę jest przyjaźń, jak się rodzi i jak umiera.
Mimo filozoficznych przemyśleń wróciłam do domu "doładowana" i zmęczona, ale tak pozytywnie zmęczona. I dziś mogłam czerpać przyjemność z obserwowania tego co wokół mnie.............
A wokół mnie.....
Rudzielec na orzechu:)
Mamuśka z potomstwem
Elvis:)
I w naszym ogrodzie...
Ciekawe jaki dzień przyniesie jutro? Po cóż ja pytam, przecież wiem! Jutro przerabiamy cukinie na ketchup i gotujemy górę buraczków, a jak znajdzie się odrobinka czasu, to może na stole zagości rozkoszne czekoladowe ciasto z cukinią......
Pa:)