Olga, Przedszkodamis i jego mamusia o wdzięcznym imieniu Pusia- mnie wyeliminowali......
Cóż było robić? Poszłam podglądać, co robią inni.....
Iga w oczku wodnym, wielkości większej kałuży, która pierwotnie była poidłem dla pszczół z naszej pasieki, łowiła ryby.
Oldzia z tatusiem doglądali kur:) w zamian za pyszności jakimi je obdarowujemy dostali jajeczka:) niezbędne do upieczenia ciasta marchewkowego.
Zabrałam się więc do pracy i tak powstało pyszne ciasto marchewkowe z dodatkiem orzechów włoskich.....
To był świetny pomysł, było czym poczęstować niespodziewanych gości:)
Ociężała po obżarstwie, nie chcąc żeby ta niedziela była zbyt leniwa udałam się z Olunią po kwiatostan lipy, celem ususzenia tego daru natury. Zimą pomoże nam w pokonaniu przeziębień:)
Było rodzinnie i błogo:), tylko gdzie się podziała moja miejscówka na kanapie? Dzisiejszy dzień po raz kolejny udowodnił mi, że nie powinnam niczego planować- marne są bowiem szanse na realizację moich planów:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz:)